czwartek, 23 czerwca 2011

Dzień pierwszy- przejazd...






Tak zaczęła się nasza wspólna przygoda. Ale zanim będę kontynuował mała uwaga: po sprawdzeniu danych w cudownie odnalezionym notatniku z "tamtych lat" ;) prostuję, iż wyjechaliśmy z Krakowa o 23 czyli pełną nocą a nie nad ranem. W  autokarze szybko dopadło nas zmęczenie i zasnęliśmy. Autokarowy sen w nocnej podróży przez granice- kto jechał ten wie... Jako, że był to czas przed Schengen, pierwsza pobudka na granicy słowackiej. Ponownie "sen-nie sen" i granica węgierska. Wokół niemal płasko- Wielka Nizina Węgierska.  Nieco wcześniej opuściliśmy Karpaty, które są celem naszej wyprawy... Tę geograficzną zagadkę wyjaśnia spojrzenie na mapę- łuk karpacki jest mocno wygięty ku wschodowi. Aby skrócić trasę poruszamy się po cięciwie. Wraz ze wznoszącym się słońcem na kolejnych, krótkich postojach czujemy narastający żar.  Przez Miszkolc dojeżdżamy wreszcie do Hajduszoboszlo około 10.30 w sobotę dnia 29 lipca roku 2006. I tu dopada nas pierwszy problem komunikacyjny- jak podróżować dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz