poniedziałek, 2 stycznia 2012

Kelimeny 2011

Mapka, profil i opis trasy



Dzień 4


Po zwinięciu obozu ruszamy w górę wzdłuż wyciągu orczykowego.  Tam znajdujemy poszukiwany szlak niebieskiego trójkąta. Tuz pod szczytem Diecilor robimy krótki postój na podziwianie panoramy gór Suhard.





Od radiostacji wędrujemy niemal płasko lasem. Droga prowadzi omijając szczyty. Za Saua Zaurele  szlak biegnie inaczej niż na mapie.



Gdzieś tam, na stoku w gęstym lesie dopada nas burza. Gdy stoimy pod drzewami nagle błysło!
Huk aż nas ogłuszył. Widziałem błyskawicę 20 metrów od nas… Przestraszeni zbiegliśmy nieco niżej, zostawiając plecaki. Byliśmy w szoku. Ochłonęliśmy po kilku minutach. Tak blisko…mało brakowało!   Zmoknięci myślimy już tylko o miejscu na dobry nocleg. Ładne płaskie miejsce czeka na nas na Polanie Spanzului. Pokonujemy drewniane ogrodzenie i zakładamy biwak.


Dzień piąty





Budzi nas poranne słońce, co cieszy albowiem mokre ubrania czekają na suszenie.  Rozwieszamy gdzie się da. Cóż- dziś wcześnie nie ruszymy- wpierw musi wyschnąć. 



Pasterz wskazał nam źródło, toteż skorzystaliśmy z porannego mycia i nabraliśmy wodę na  śniadanie i drogę.




Ruszamy koło południa obawiając się burzy za 2-3 godziny.  Czekał nas trudny odcinek- żadne przepaście, skały czy stromizny- płasko jak w Beskidach. Problemem był szlak biegnący inaczej niż na mapie, ginący na licznych wyrębach.  W rejonie Buza Serbii biegł nie prosto w górę- jak jest na mapie Dimapu- lecz wkoło w prawo na Buza Serbii, aby stamtąd już iść prościutko grzbietem.  Tu wreszcie pokonaliśmy „beskidzkie” wysokości – 1600m n.p.m. -to już coś.



 Ku naszemu zadowoleniu burza się dziś spóźniała.  W rejonie przełęczy przed Cerbulem planowaliśmy odpoczynek i..obiadek! J Gdy tam doszliśmy zbierały się potężne chmury i silnie wiało od wschodu. Schroniliśmy się pod porządna wiatą, aby nieco się posilić.Potem zostawiwszy plecaki udaliśmy się poszukiwaniu dogodniejszego miejsca na biwak  poniżej grzbietu. Nawet się nie spodziewaliśmy jak suche, ciepłe i wygodne miejsce na „biwak” na nas czeka…