poniedziałek, 4 lipca 2011

Wreszcie Rumunia!





Pewnego, upalnego dnia, kilka lat temu, amerykańska turystka utknęła na tej przygranicznej stacyjce. Do Oradei było tak blisko. Co dalej? Po krótkiej "rozmowie" z kasjerką kupiła bilet do tego pierwszego większego rumuńskiego miasta. Na dość drogim bilecie widniało wyraźnie: Biharkeresztes- Oradea. Na peronie na jakiś pociąg oczekiwało kilka Węgierek. Na ten "rumuński" było jeszcze nieco czasu. Amerykanka przekonana, że to towarzyszki podróży zagadnęła je: Oradea? Usłyszała: jakiś ..arad. Znaczy jadą gdzie indziej. Kilkanaście minut przed planowanym odjazdem pociąg wtacza się na peron. Podróżniczka z Nowego Świata rusza ku niemu widząc zarazem, że Węgierki czynią to samo!   Zaskoczona powtarza pytająco: Oradea? One kiwają przecząco głowami : No, no ...dźavarad! Zbita z tropu wycofuje się. Po pół godzinie daremnego czekania na "swój" pociąg pojawia się przy kasie wprawiając kasjerkę w zdumienie. Nie wiem jak się dogadały, bowiem- wierzcie mi- Węgierka nie zna żadnego obcego języka. Niemniej do pechowej globtroterki dotarło: to był  tamten pociąg! Jechał do Oradei czyli Nagyvarad. Takie przygody czekają nieznających geografii i historii Europy Środkowej podróżników.
Przy okazji uwaga dla Polaków: polska nazwa tego miasta brzmi: Waradyn. Można sprawdzić na dawnych polskich mapach.

Nam też przyszło się zmierzyć z komunikacyjnymi trudnościami. Problem 1: drogie bilety 2: o tej porze nie ma pociągu 3: pieszo do granicy daleko.
Dyskutujemy, myślimy, liczymy pieniądze, sprawdzamy rozkłady, oglądamy mapy i ... stoimy w miejscu. Gdy z kolegą wyszliśmy przed stację akurat podjeżdża taksówka - podejmujemy szybką decyzję. Po chwili za 30 euro pędzimy do ...Waradynu. Ponad 30 km przez granicę w czterech. Cena nie była wygórowana, ale nie wszyscy z nas się z tym zgadzali. Fakt- nie targowaliśmy się- może byłaby niższa. A tak wypadło około 30 złotych na osobę. Przed granicą kierowca zdejmuje koguta. Kontrola dość pobieżna. Mijamy rozległe przemysłowe przedmieścia, potem jakimiś opłotkami dojeżdżamy pod sam dworzec. Jest słonecznie, gorąco o 16.25 czasu wschodnioeuropejskiego. Rumunia: kraj-legenda. Czujemy zapach przygody...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz